Upadek Konstantynopola
Około 1400 lat po Abrahamie Izrael zostaje całkowicie podbity przez Asyryjczyków, a lud Izraela skazany na wygnanie.
Około 1400 lat po Chrystusie upada Konstantynopol - wschodnie płuco, a zarazem prawe ramię chrześcijaństwa, a samo miasto zostaje przemianowane z biegiem lat na Stambuł (co ciekawe, nazwa pochodzi od zniekształconego przez Turków greckiego zwrotu "eis ten polin" ("w tym mieście", po zniekształceniu: "Istanbul" ) i nie jest wcale słowem rdzennie tureckim, jak wielu sądzi.
Ponieważ niebawem podobny odstęp czasu (ok. 1400 lat) dzielił będzie współczesność od czasów, gdy swe piętno na jej losach odcisnął Mahomet, można byłoby pokusić się o analogię: Ciekawe, jaki prezent czeka na wyznawców Mahometa po równie długim okresie ekspansji Trzeciej Wiary w Jednego, Sprawiedliwego i Tego Samego. Skoro i Żydzi, i chrześcijanie zostali wystawieni na ciężką próbę klęski, można - wychodząc z założenia, że Stwórca jest sprawiedliwym - pokusić się o rozważenie takiej ewentualności.
Tego typu analogia słabo nadaje się do wysnuwania wniosków historiofizycznych, a już na pewno żaden politolog nie weźmie jej na poważnie pod uwagę. Jednak dzisiejsze trzęsienie ziemi w Turcji przynajmniej nakazuje zadać sobie pytanie, czy aby Najwyższy nie zamierzał w ten sposób przekazać rządzącym, że to jest dla nich pewien Znak (tur. işaret). Nie wiem, jakie relacje z Allahem i religią ma dziś Erdogan, jego życiorys wskazuje, że nurt religijny jest mu co najmniej bliski. Jednakże ostatni władca Bizancjum, Konstantyn XI Paleolog, gdyby pod koniec swego panowania doświadczył podobnej katastrofy, na pewno postrzegałby ją jako dany mu przez Stwórcę Znak.
Czy można więc spodziewać się, oczywiście z czysto racjonalnych i pragmatycznych powodów, że sprzeciw Turcji wobec akcesu Finlandii i Szwecji do NATO nie będzie już tak silny, jak dotychczas?
Czas pokaże.
9997.